Każdy z nas nosi w sobie taką specjalną rozlewnię. To taka maszyneria bez instrukcji obsługi. Ktoś miał poczucie humoru i ją dla nas zapomniał. A może przy narodzinach my sami ze sobą usiedliśmy na brzegu Rzeki Życia i się umówiliśmy, że instrukcję trzeba znaleźć np. po śladach doświadczeń? Nie wiadomo jak było. W każdym razie coś mi tam świta w głowie no i czas się tym podzielić.
W budowaniu relacji jak pokazuje moje doświadczenie wcale nie są najważniejsze techniki komunikacji. Relacje to przecież również emocje. A emocje to nasze ciało. Emocja nie jest abstrakcyjną reakcją psychiczną tylko konkretną chemią, którą mózg “rozlewa” po naszym ciele. Ogromną rolę w tym “rozlewaniu” odgrywa autonomiczny układ nerwowy.
Okazuje się, że można go poddać treningowi. Składa się on z dwóch układów: sympatycznego i parasympatycznego i to co z nimi zrobisz w przeciągu swojego życia jest o wiele ważniejsze niż to, jakich technik narracji się nauczysz. Czy tego chcesz czy nie za sprawą tych układów nosisz w sobie rozlewnię. Dla jednych to rozlewnia szczęścia, dla innych rozlewnia cierpienia. Im bardziej trenujemy te dwa układy, tym więcej jesteśmy w stanie odczuć satysfakcji z życia. Do niedawna myślano, że określa nas to co nas spotyka. No ale odkąd możemy badać w czasie rzeczywistym to co dzieje sie z mózgiem i układem autonomicznym wiemy już, że określa nas o wiele bardziej zdolność do wyboru reakcji na to, co nas spotyka.
Te reakcje możemy trenować. Im więcej treningu dla mózgu i układu autonomicznego tym więcej radości z życia niezależnie od tego, co przyniesie życie. Lubię dbać o moją rozlewnię. Wolę, żeby zamiast depresji rozlewała mi po ciele radość. Wolę wchodzić z ludźmi w relacje z poziomu, w którym mam kontakt ze swoim szczęściem a nie z depresją. Dlatego trenuję. Konkretnie trenuję medytację w wannie z lodem. To najsilniejszy trening mindfulness jakiego zaznałem. Bardzo zmienia autonomiczny układ nerwowy. Tak wiem, że wydaje się Wam to szalone. Ale w życiu warto robić szalone rzeczy chociażby po to, żeby złapać dystans wobec tego co większość nazywa normalnością.
Tak naprawdę nic nie wiemy jeszcze o własnym ciele. Pomimo niezwykłych osiągnięć nauki ciągle jest dla nas tajemnicą. Dlatego też istnieje wiele mechanizmów przywracających równowagę i poczucie szczęścia, o których w szkole się nie dowiecie. W kościele zresztą też raczej nie. Jeden z tych mechanizmów aktywowany jest poprzez otwarcie się człowieka na naturę. Właściwie to na jej część, czyli zimno. Spróbuj mieć depresję biorąc przez miesiąc co rano zimny prysznic. Oczywiście zanim się na to zdecydujesz, dowiedz się jak to robić, bo inaczej ten niezwykły żywioł może Cię skrzywdzić. Jednak jeśli zachowasz umiar, miesiąc zimnych prysznicy zmieni Twoje odczuwanie i postrzeganie świata. Tu nie chodzi o to, żebyś mi uwierzył. Chodzi o to, żebyś tego w kontrolowany sposób (czasem przez lekarza) doświadczył.
Poniżej zamieszczam Wam kilkuminutowe wideo z niezwykłym człowiekiem. Nie próbuj go naśladować bez właściwego przygotowania. Wim Hof stworzył metodę, która nie tylko podnosi odporność organizmu. Ta metoda przede wszystkim otwiera serce i wpływa na sposób budowania relacji z innymi. Zobacz sam. A najlepiej sprawdź.
Filmu niestey póki co nie można przetłumaczyć. I tak jednak robi piorunujące wrażenie.