Wyobraźcie sobie chłopaka, który na pierwszej randce mówi, że jest najprzystojniejszy w mieście, ma najlepszy samochód i że dziewczynie w ogóle to się trafiła jakaś super okazja życiowa, że go poznała i z nim rozmawia. A, no i że ma się szybko decydować, bo temat jest aktualny tylko do końca miesiąca, oczywiście pod warunkiem, że ktoś go wcześniej nie zwinie z wąskiego rynku megasuperaśnych gości. Zresztą zobaczcie sami na krótkim filmie.
Być może nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale gdyby faceci na randkach zachowywali się tak, jak wielu sprzedawców na spotkaniach z klientami, to w 90% kobiety kończyłyby te randki po 5 minutach. Powodem takiej sytuacji byłby panoszący się narcyzm.
Takich facetów określa się oczywiście mianem narcyzów, natomiast nie wiem z jakiego powodu ciągle jeszcze sprzedawców, którzy w podobny sposób zachowują się wobec klienta nazywa się pistoletami, fighterami, czy dobrymi sprzedawcami itd. W korporacjach ale i w mniejszych firmach ciągle jeszcze uczy się ludzi sprzedawać w taki właśnie sposób. Normalnie pomieszanie z poplątaniem, które wzięło się moim zdaniem stąd, że bardzo często ludzie odpowiedzialni za proces sprzedażowy w korporacjach ciągle nie zorientowali się jeszcze , że mamy już XXI wiek. A w XXI wieku 60% ludzi pracuje w usługach, co oznacza, że albo sami albo są sprzedawcami, albo przynajmniej mają pełno sprzedawców wokół siebie. Oznacza to, że coraz częściej sprzedawca sprzedaje sprzedawcy. Byli na tych samych szkoleniach i rozpoznają te same mega skuteczne techniki. I już to na nich nie działa.
Coraz częściej potrzebujemy autentyczności i poczucia, że po drugiej stronie ktoś ma dla nas coś, co stanowi autentyczną wartość. Nie oznacza to, że usługa ma być wszystkomająca i najlepsza na świecie. Wystarczy, że okaże się wartościowa w tym konkretnym przypadku. Żeby to jednak dostrzec, trzeba ze strony dzisiejszego sprzedawcy autentycznego pochylenia się nad klientem i zrozumienia, co jest dla niego WARTOŚCIĄ. Tak samo było w czasach, kiedy korporacje jeszcze nie istniały. Tak sobie myślę, że dobrze by było, żeby proces sprzedażowy w korporacjach był tworzony przez ludzi, którzy są autentycznie zainteresowani dostarczeniem na rynek konkretnych wartości poprzez swoje produkty, a nie przez ludzi, którzy poprzez swoje produkty chcą ten rynek drenować. Wynik finansowy netto i potrzeby akcjonariuszy są ważne, ale coraz trudniej jest realizować plany na rynku, który się drenuje. Wyjściem jest dostarczenie temu rynkowi wartości, których potrzebuje. Jakich wartości dzisiaj klienci oczekują od sprzedawców? Naprawdę podstawowych. Wystarczy, że po pierwsze: nie będą narcyzami a pod drugie, będą autentycznie zainteresowani klientem. Jeżeli ten warunek zostanie spełniony, o wiele chętniej klient posłucha o wartościach konkretnej usługi. O ile oczywiście takowe wartości istnieją.